Nie będę cofał się do początku i wyjaśniał skąd nagle pomysł Peru.
Zuzka i reszta dzisiaj chyba wylatują z Mexico City, Michał przedziera się gdzieś z Ekwadoru a może już dojechał, a ja właśnie skończyłem się pakować i za 2 godziny będę na lotnisku. 0 7:30 wylot do Heathrow, a potem stamtąd do Miami. W poniedziałek o 5:20 powinienem być już w Limie.
No i świetnie - w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że nie wydrukowałem terminów odlotów/przylotów z BA. Aha, i oczywiście niezałatwiony nocleg w Miami, odzywa się odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Ale przecież się nie rozerwę, a nie spałem prawie od doby.
Ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz