wtorek, 29 stycznia 2008

Nasza trasa


Zatem w skrócie:
Trasa jak na załączonym obrazku, czyli idąc startując w Limie i idąc wzdłuż żółtej ścieżki:
- Ica (tu nocleg w Huacachinie plus rejs na Islas Ballestas)
- Nazca (latanie nad płaskowyżem i cmentarz Chauchilla)
- Arequipa (m.in. kanion Colca)
- Puno
- Copacabana (Isla Del Sol)
- La Paz
- Uyuni ("safari" po Salar de Uyuni i południowej Boliwii)
- San Pedro de Atacama
- Calama
- Arica
- Tacna
- Arequipa
- Cuzco (plus Machu Picchu)
- Lima

Razem grubo ponad 5 tysięcy kilometrów.

poniedziałek, 21 stycznia 2008

Chodzi za mną Quinceanera...

Jedna z płytek, które za całe 3 sole kupiliśmy w jakimś "półoficjalnym" sklepiku w Cuzco zawiera same perełki.
To jedna z moich ulubionych:

Get this widget | Track details | eSnips Social DNA


Tekst - namaste, Zuzka! :) - naiwny i dziecinny, ale przecież nie o polskie tłumaczenie tu chodzi (i nie marzę o piętnastolatkach - jakby ktoś pytał ;).
Nigdzie nie mogłem go znaleźć a to co wyszukałem najeżone jest błędami:

Crees en los sueñoss, todo lo qe es besho ai ilusion,
piensa por las noches qe cuando amanezcas seras mujer.
Quinceañera, ai quinceañera, ttiene la sonrisa de un angel,
i aun usa ruleros por las noches para qe amanezca mas bonita.
Ai quinceañera, sueño mas hermoso de ttoda mujer,
sueña, sueña, sueña quinceañera, qe cuando despiertes ya seras mujer.

Crees en todo lo qe te dicen.

Crees en los sueñoss, todo lo qe es besho ai ilusion, piensa por las noches qe cuando amanezcas seras mujer.
Quinceañera, ai quinceañera, ttiene la sonrisa de un angel,
i aun usa ruleros por las noches para qe amanezca mas bonita.
Ai quinceañera, sueño mas hermoso de ttoda mujer,
sueña, sueña, sueña quinceañera, qe cuando despiertes ya seras mujer.. (♪)

środa, 9 stycznia 2008

Jeszcze ku przestrodze...

Wiem, że ciekawsze są obrazki i zdjęcia i mało kogo interesuje treść , ale być może czytaliście wpis o naszym przyjeździe do La Paz, jak to dobiliśmy tam przed północą , jak wysadzili nas koło cmentarza , jak zjawila sie Policia Turistica i jaka była atmosfera strachu...
Na drugi dzień uczucie obawy już minęło i wyglądało raczej na zły sen, tym bardziej że późniejszy pobyt w Boliwii był już bardzo przyjemny.

A tymczasem 3-4 tygodnie później, tym samym autobusem z Copacabany wjechało do La Paz dwoje Polaków... I oni mieli już zdecydowanie mniej szczęścia. Ich relacja tutaj : -> LosWiaheros

Powiem tak... mgliste pojęcie jakie miałem o bezpieczeństwie podczas takiej podróży pozwoliło mi dobrze się bawić, niczym nie przejmować i nie popaść w paranoję. I tylko tyle.
Resztę można określić krótko: więcej szczęścia niż rozumu. Bo tak naprawdę kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z czyhającego niebezpieczeństwa. Ba - pomijając nieprzyjemne chwile po przyjeździe do La Paz - przez cały ten czas kiedy podróżowaliśmy nie przypuszczałem, że grozi nam coś poważnego.
Noszenie około tysiąca $ w kieszeni spodni wraz z kartą kredytową i paszportem ... to może tylko zakrawa na kompletną głupotę, ale jest niestety faktem.
Spanie w nocnym autobusie też może nie należy do roztropnych działań, ale to już drobiazg , w sumie mogli nas "TYLKO" okraść.

Pod wpływem wpisu Andrzeja i Elizy odszukałem historię innej pary, młodych Austriaków, Katheriny i Petera, którzy podróżowali po Ameryce Południowej 2 lata temu a których losy potoczyły się jeszcze bardziej tragicznie...
Ostatnim miejscem w jakim ich widziano żywych był autobus z Copacabany do La Paz...
W odróżnieniu od innych kierunków, które są obsługiwane z dworca w centrum , ruch do/z Copacabany kończy i zaczyna się w La Paz w tym samym miejscu - w okolicy Cementerio, bardzo niebezpiecznej wieczorem.
Po przyjeździe do La Paz, w pobliżu cmentarza, wspólnie z fałszywymi jak się potem okazało turystami wzięli taksówkę, która po jakimś czasie została zatrzymana przez przebranego policjanta pod pozorem poszukiwania narkotyków. Te z kolei szybko znalazły się u wspomnianych fałszywych turystów i wszyscy pasażerowie zostali zabrani na posterunek policji... Oczywiście fałszywy posterunek. Tam odebrano im karty bankowe i wydobyto PIN-y. Maksymalna kwota jaką można było wypłacić z kart została podjęta już parę godzin po ich przyjeździe do La Paz...
Katheria i Peter zostali umieszczeni w jakimś wynajętym mieszkaniu , gdzie przetrzymywany był już był Rafael, 33letni Hiszpan, również ofiara napadu. Cała trójka spędziła tam kolejne 6 dni, ostatnie dni swojego życia, w czasie których bandyci ogołacali ich konta. Łącznie ukradziono im około 15 tys. $ dopóki rodziny zaniepokojone ich przedłużającym się milczeniem nie poblokowały po 13 dniach możliwości dokonywania wypłat.
Proceder ten odbywał się we wszystkich większych miastach Boliwii , Sucre, Cochabambie, Oruro , bo kwoty jakie podejmowali były jak na tamtejsze warunki olbrzymie ( 900 $ to w Boliwii średni roczny dochód). To mniej więcej taka skala jak wypłacenie w Austrii ponad 1.5 miliona $ (porównując średnie roczne dochody).
Wypłaty dokonywane były nawet wówczas, gdy Katherina i Peter już nie żyli - zostali uduszeni taśmami okręconymi dokoła głowy. Hiszpan również - zginął zastrzelony tego samego dnia.
Wszystkich troje odnaleziono dopiero po 10 tygodniach intensywnych poszukiwań, bandyci pochowali ich na nielegalnym cmentarzu na przedmieściach La Paz...

Porady dotyczące bezpieczeństwa:
http://www.katharinaandpeter.info/index.php?option=com_content&task=view&id=22&Itemid=51&lang=en