piątek, 14 grudnia 2007

25.11 - Copacabana (Boliwia)


Notke o Puno dokoncze pozniej, bo i tak za wiele nie ma co opowiadac. Obecnie jestesmy w Copacabana, w Boliwii.
Wbrew temu co sadzilismy i temu co sie czytalo, wydaje sie ze jest tu dostatniej niz w Peru. Miasteczko Copacabana to malenka miescina nad jeziorem Titicaca, duzo straganikow z ciuchami i jedzeniem (wielkie wory z chrupkami przykuwaja uwage), poza tym zabudowania bogatsze niz w np. w Puno, gdzie wszystko bylo brudne, zrujnowane i jakos takie nedzne. Tu tez nie jest bogato , ale jakos wydaje sie lepiej.
Sama podroz z Puno odbywala sie o wiele mniejszym autobusem niz dotychczas, i rowniez czystszym. Jechali sami obcokrajowcy, jacys Izraelczycy, Kolumbijczycy, Austriacy, chyba Holendrzy. Na granicy papierkologia , czyli ichnie wizy wjazdowe i wyjazdowe, zgubienie - 5$ :) Boliwianskie sole wychodza jeszcze taniej niz peruwianskie, za nocleg placimy po 15 Bs, czyli 5 zlotych, takie ceny lubimy :)

Obiad w najlepszej chyba knajpce w osadzie to 25 Bs , ryba, frytki, ryz, salatka. Najedlismy sie.
Jutro planujemy wycieczke na wyspy, ale jakie to juz nie pomne w tej chwili...cos zwiazane z ichnim kultem. Chyba nie bedziemy tam nocowac i prawdopodobnie wieczorem wyjedziemy do La Paz. Humory dopisuja, mimo wrazenia pewnego pospiechu w jakim gonimy z miejsca na miejsce. Internet = 1 Bs za godzine, 1 zl = 3 Bs :) Co nie znaczy, ze pieniadze nie znikaja.

Brak komentarzy: