niedziela, 23 grudnia 2007

Podsumowania

Czasem marzenia się spełniają, a spełniają się znacznie częściej, gdy się im pomaga. Moje się spełniło.

Zadawałem sobie pytanie, czy będzie warto i jak to będzie później, czy też zdecydowałbym się na wyjazd, czy może to tylko pożądanie czegoś co jest tak trudno osiągalne a co po zaspokojenie głodu okaże się kolejną nie znaczącą zachcianką. I nie mam problemu z odpowiedzią : gdyby ktoś proponowałby taki wyjazd odpowiedź za każdym razem byłaby taka sama - TAK.
To już jednak dygresje i temat na inne wynurzenia, w jakimś innym blogu, na pewno mniej eksponowanym niż ten, powstanie jak skończę z tymi przeklętymi zdjęciami.

A teraz luźne uwagi, trochę bez ładu i składu:
- wyszło taniej niż się spodziewałem, bilet - 3200 zł w obie strony (Warszawa-Londyn-Miami-Lima) kosztował więcej niż 3-tygodniowe koszty pobytu w Ameryce Południowej (łącznie z nadprogramowymi zakupami w sklepach bezcłowych na lotniskach), wzialem 1000$

- z miast jakie widzieliśmy najmilej wspominam Cuzco, duża starówka, spokojni ludzie, troche podobne z atmosfery do naszego Krakowa, najbrzydsza byla Nazca i Puno, gdyby nie linie na pustyni i transport dalej do Boliwii to nie byloby po co do tych miast zaglądać

- Miami jednak mi się podobało. Pierwsze wrażenie było niekorzystne, ale potem ten plażowy nastrój na South Beach i wieczne słońce nad palmami jakoś mnie przekonały, mógłbym tam mieszkać, zwłaszcza że mają tanie samochody i benzynę ;)

- wszędzie spotykaliśmy się z życzliwością, może po prostu mieliśmy szczęście, ale nikt nam nic nie ukradł, nie napadł, nie zrobił nic złego, wręcz przeciwnie - zawsze ludzie przyjaźnie nas traktowali. Pomijam incydent z panią sklepikarką w Boliwii, która ni stąd ni zowąd odmówiła sprzedania nam piwa i zamknęła sklep przed nosem, bo podobno za długo się zastanawialiśmy :)

- nie warto przepłacać za Inca Trail kupując z Polski. teoretycznie można się nie załapać na wycieczkę bo są limity na wejścia na trasę, ale to firmy wykupują i potem łapią chętnych. Tak jak my - kupiliśmy za 280$ a inni kupowali ostatniego dnia, z ulicy , za 200$. Co nie znaczy, że nie można było drożej - Hiszpanie płacili chyba po 300$.

- Inca Trail trochę mnie zawiodło - tak sądziłem po pierwszych 2 dniach. Rzeczywiście nie jest aż tak wymagające, ale zmieniam zdanie - gdybym miał to powtorzyć to z wielką przyjemnością. Może po prostu wspomnienia są zawsze piękniejsze z odleglejszej perspektywy :) Każdy da radę - trust me :)

- Jedzenie jest wszędzie dobre. Nikt z nas nie miał problemów żołądkowych i nie siedział na kiblu godzinami. Ryż to wprawdzie podstawa i pod koniec nawet go nie tykałem, ale jest smacznie i tanio. Bardzo tanio. Tak ze 2 x taniej niź u nas.
Oczywiście bez pchania się w komercyjne restauracje. Trzeba szukać zwykłych jadłodajni, miejsc gdzie stołują się normalni ludzie itd.

- Autobusy. Tych jest w bród. Linie ktore polecam: Flores, Cruz Del Sur (wyłączając Economico :), Soyuz (lokalne trasy w poblizu Limy), Civa, Ormeno i stowarzyszona z nia... P... nie pamietam w tej chwili
Trzeba pytac czy siedzenia sa rozkladane, nie brac miejsc na samym koncu (bo nie sa), byc gotowym na to, ze zrobi sie w nocy zimno (czytaj: miec spiwor). Toalety traktowac awaryjnie. Tylko do siku i to jak przycisnie (to do kobiet), bo facet to moze sikac byle gdzie.

- Na lotnisku w Limie - absolutnie nie brac taxi. Kosztuje to 2 x drozej. Lepiej wyjsc poza terminal i szukac. Beda Cie zaczepiac co 30 sekund taksiarze - olewaj. Oni maja jedna cene i nie moga sie wychylac, a tak naprawde kurs do centrum kosztuje 20 soli. Max. Jak jestes hojny to zaplac 30 soli. MAX MAX MAX.

- Huacachiny nie polecaja moze w przewodnikach ale warto :) To jest raj na ziemi. Dla nas to byl wyznacznik szczescia :)

- linie Nazca warto ogladac tylko z samolotu. Cena moze odstrasza (oficjalnie chyb a 50$) , ale z wiezy kolo droi zobaczycie tylko 2 figury. Z samolotu wyglada to tak jak powinno. Tylko samolot, remember.

- zaklad ex-minera, i rzemieślnika malującego gliniane ozdóbki można sobie darować. Cepelia na potrzeby turystów. Może i prawdę mówią, ale śmierdzi cepelią na odległość.

- nie byliśmy na Uros. Byliśmy na Isla Del Sol. Te drugie ... mam mieszane uczucia, wg mnie można zrezygnować, chociaż widoki są piękne. Nawet Korsyka nie wydawała mi się taka ładna. Poza tym roslinnosc pustynna a ziemia to sama skala, z niewielkimi wyjatkami. I zabytkow tam prawie nie ma.
Ot taki trudniejszy spacer na wysokości prawie 4 tys metrów.

- bardzo przypadła nam do gustu Copacabana, to małe miasteczko opodal granicy boliwijsko-peruwiańskiej zyje z turystow wyprawiajacych sie na Isla Del Sol i Isla De la Luna. Ale jest spokojne i miłe. I w odróżnieniu od reszty Boliwii (a także i Peru) bogatsze i bardziej cywilizowane. Tu nikt Cię nie napadnie i nie ograbi.

- La Paz jawi się groźnie, przynajmniej na początku. Może dlatego, że nas wystraszyli jak przyjechaliśmy tam koło północy. W dzień jest lepiej, ale zawsze dobrze byc czujnym, to że turyści przepadają jak kamień w wodę powinno być najlepszym ostrzeżeniem.

- podobnie jak z Inca Trail mam mieszane uczucia co do wyprawy na Salar de Uyuni. Było fajnie i nie żałuję, ale to dla ludzi którzy lubią przyrodę. Ja ... chyba nie. Wystarczyłaby mi jednodniówka na słone jezioro. Teraz popieram Mary - lepiej było wrócić na Drogę Śmierci, ominęłyby nas gejzery, laguny, Chile i wiele ciekawych rzeczy... Nie pytajcie mnie co wybrałbym teraz. Nie wiem.

- pomimo dużej początkowej niechęci i złego przyjęcia wróciłbym do Chile. To jednak ciekawy kraj. Jak ktoś się wybiera to ja chętnie :)

I jeszcze jedno :
mówiono mi w Peru, że najlepsza jest jajecznica z pomidorami, szczypiorkiem i serem. Raczej nigdy nie będę miał okazji spróbować, mimo obietnic ;) Urban legend jakich wiele.

To podsumowanie, które nie ma końca , na razie. Wszystko inne ląduje... gdzieś indziej.






2 komentarze:

...Mery pisze...

drogi blogopisarzu, nie moglam pozostawic tego co napisales bez kometarza! Jak zwykle mi nie wierzysz! A to danie jest przecie najlepsze na niedzielne sniadanie. I na pewno bedziesz mial je okazje sprobowac... :P

Chokai pisze...

Czy ja gdziekolwiek napisałem, że Ci nie wierzę ?? ;)